Kiedyś włosy upięte w koński ogon, a dziś profesjonalny fryzjer. Czarna spódnica też nie wystarczy, ponieważ studniówkowa kreacja dorównuje weselnej.

Bal nad bale

Zbliża się okres studniówek. W salonach fryzjerskich i sklepach z garderobą karnawałową już widać gorączkę przed wymarzonym balem.

To jedyny taki dzień w życiu, więc każdy chce dobrze wyglądać.

Każdy ma też swoje preferencje dotyczące studniówkowej kreacji:

- Ceny przedstawiają się różnie. Od 60 zł do 500 za sukienkę i od 300 do 750 za garnitur. Rodzice wolą tańsze modele, a dzieci droższe - stwierdza ekspedientka ze sklepu odzieżowego Mariola Kozłowska.

- Młoda kobieta najlepiej wygląda w tradycyjnej „małej czarnej” - zauważa z kolei inna sprzedawczyni, Małgorzata Błaszczak.

Niektórym dziewczynom nie wystarczy jednak „mała czarna” i pragną podkreślić swoje atuty kupując coś drogiego. Najmodniejsze w tym sezonie kolory to: fiolet i czarny oraz wszelkie materiały błyszczące. W tamtym roku królował turkus i błękit.

- Bardzo ważne są szczegóły, takie jak torebka i biżuteria, no i odpowiednie buty - mówią zgodnie ekspedientki.

Chłopcy muszą wydać nieco więcej. Za dobry garnitur trzeba zapłacić od 300 do 750 złotych. Najmodniejszym kolorem jest nadal czarny, najlepiej bez pasków. Do tego odpowiednie buty i pasek.

Mateusz Stępień z ZS 2 stroju zaczął szukać już w listopadzie. Odwiedził wszystkie sklepy w mieście, ale nic nie znalazł. Tuż przed świętami wymarzony model garnituru wypatrzył w olsztyńskiej „Alfie” i wydał ponad 600 zł.

WIZYTA U FRYZJERA

Przed studniówkami duży ruch panuje w salonach fryzjerskich.

- Dzisiaj dziewczyny chcą dobrze wyglądać - śmieje się fryzjerka w salonie „Megi”. Ułożenie fryzury to kwestia długości włosów i wymagań klientki. Ceny wahają się od 35 złotych za krótkie włosy, aż do 120 złotych za długie.

W salonie „Ewa i Ula” za ułożenie na szczotkę płaci się 35 złotych, za upięcie od 50 do 85 zł.

- Najwięcej mamy zamówień na upięcia i wszelkiego rodzaju koki - mówi fryzjerka Ewa Bejnarowicz - Ale realizujemy też indywidualne zamówienia. Wizytę trzeba zamawiać miesiąc wcześniej.

Pozostaje też kwestia odpowiedniego makijażu (50 zł) i manicure (30 zł). - Makijaż zrobię sobie sama - zdradza nam Daria z ZS 3 - Włosy też sama ułożę. Szkoda mi pieniędzy.

- A ja idę do fryzjera i do kosmetyczki, ponieważ chcę pięknie wyglądać - odpowiada Ola Kobus z tej samej szkoły.

Chłopcy nie mają problemu z fryzurą. Wystarczy im porcja żelu, albo maszynka do włosów.

Z DYSKOTEKI NA SALĘ BALOWĄ

Studniówkę rozpocznie tradycyjnie uroczysty taniec.

- Kiedyś tańczyliśmy poloneza Ogińskiego i nic innego - wspomina Zbigniew Krajewski, absolwent Liceum Pedagogicznego, który studniówkę miał w latach 60.

Andrzej Szwejkowski, nauczyciel wf przygotowuje uczniów swojej szkoły do tańca w rytm „Rydwanów ognia” Vangelisa.

- Młodzież bardzo chętnie się uczy. Ćwiczenia prowadzimy trójkami, jeden chłopak w środku i dwie dziewczyny po boku. Zdecydowanie brakuje chłopaków - mówi nauczyciel.

W pierwszej parze będzie tańczyć jedna z przyszłych maturzystek, Kamila Deptuła.

- Na początku bardzo ciężko było się nauczyć kroków, do tej pory parę osób ma problem z rytmem - mówi Kamila.

DAWNYMI CZASY

Dziś maturzyści szczycieńscy bawią się poza miastem, w restauracjach w... Kadzidle i Myszyńcu.

- Szczycieńskie sale są zbyt małe, aby pomieścić wszystkich naszych tegorocznych maturzystów - uzasadnia Elżbieta Fiebig, dyrektor ZS 1.

Przedstawiciele starszego pokolenia uważają, że wielkie bale w restauracjach są złym rozwiązaniem.

- To impreza typowo szkolna - mówi Zbigniew Krajewski.

Podobnego zdania jest Krystyna Trzcińska, emerytowana nauczycielka, absolwentka Liceum Pedagogicznego:

- W czasie studniówki podkreślona była więź między uczniami, a nauczycielami. Impreza miała skromny, kameralny charakter. Zupełnie inny niż dziś.

Z sentymentem o dawnych studniówkach wypowiada się pracująca 17 lat w ZS nr 2 woźna, Danuta Kacperowska:

- Młodzież sama stroiła salę, było przy tym sporo uciechy. Bawiono się wspólnie. Sto razy lepiej niż dziś.

Jak mówi Zbigniew Krajewski, na studniówce Liceum Pedagogicznego grała orkiestra szkolna.

- Bawiliśmy się przy starych tangach i Czerwonych Gitarach, Niebiesko - Czarnych. Oczywiście była przewaga dziewczyn, ale mogły one zaprosić sympatię jako osobę towarzyszącą. U „przedszkolanek” chłopaków nie było wcale. Na każdą potańcówkę i studniówkę zapraszani byli kawalerowie ze szkoły milicyjnej.

- Tam zawsze było granatowo - śmieje się Zbigniew Krajewski. - Ale przedszkolankom to chyba pasowało, bo potem z tych potańcówek wyszło dużo małżeństw.

Kamila Laskowska/fot. R. Arbatowski