Ogólnoświatowy kryzys zrobił swoje. W powiecie szczycieńskim w ubiegłym roku poziom bezrobocia wzrósł o 25%. Najgorsza sytuacja pod tym względem panuje w gminie Świętajno, najlepsza w Szczytnie. Mimo pesymistycznych danych, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy jest ostrożnym optymistą i przewiduje, że niekorzystny trend wkrótce minie.

Kryzys zabrał pracę

PRZYBYŁO BEZROBOTNYCH

Pod koniec 2009 roku bez pracy w powiecie pozostawało 6 367 osób. To aż o 25% więcej niż w identycznym okresie roku poprzedniego. - Wysokie bezrobocie to skutek ogólnoświatowego kryzysu, który dotknął także i nas – mówi Jan Dąbrowski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Szczytnie. Zwolnienia grupowe wystąpiły tylko w jednym zakładzie – Centrum Dystrybucji i Obróbki Drewna w Kolonii. Zatrudnienie straciło tam 81 osób.

Wśród zarejestrowanych w PUP znaleźli się także pracownicy Zakładu Przetwórstwa Mięsnego JBB w Łysych w powiecie ostrołęckim. W zeszłym roku wybuchł tam pożar, który zniszczył hale produkcyjne. Pracę straciło z tego powodu m.in. 43 mieszkańców naszego powiatu, głównie z gminy Rozogi i nieliczni z gminy Świętajno.

- Odnotowano zwiększony napływ do bezrobocia osób, które utraciły zatrudnienie w wyniku redukcji pojedynczych stanowisk w firmach – informuje dyrektor. Dodaje, że nie da się przy tym wskazać konkretnych dziedzin czy branż szczególnie dotkniętych cięciami etatów. Jego zdaniem kolejne lata nie będą już tak złe, a to dlatego, że kryzys powoli mija, więc i sytuacja na rynku pracy powinna się poprawić.

- Skoro wcześniej ludziom udawało się znaleźć zatrudnienie, czy to na miejscu, czy gdzieś dalej, to dlaczego teraz miałoby być inaczej – przekonuje Jan Dąbrowski. Pierwsze zwiastuny odwrócenia niekorzystnego trendu są już widoczne. Wzrost liczby bezrobotnych w lutym tego roku był o 200 osób mniejszy niż w styczniu. Na razie do urzędu pracy nie dotarły żadne informacje o planowanych zwolnieniach grupowych.

ROBOTY WYGODNE DLA GMIN

Wśród form aktywizacji zawodowej zwiększonym zainteresowaniem w stosunku do ubiegłego roku cieszyły się szkolenia i staże oraz roboty publiczne. Te, jak zauważa Jan Dąbrowski, są wygodne dla gmin, ale dla urzędu pracy już nie.

- Dla samorządu to darmowi pracownicy, za których to my płacimy wszelkie świadczenia oraz wynagrodzenia. Problem polega na tym, że po zakończeniu robót i tak wracają do nas jako bezrobotni – przyznaje szef PUP, akcentując, że ta forma aktywizacji nie jest opłacalna. Nadal wiele osób wykazuje zainteresowanie założeniem własnej firmy. W ubiegłym roku było ich 102. Obecnie na taką działalność z urzędu pracy otrzymuje się dotację w wysokości 18 tys. złotych. Każdy, kto chce poprowadzić swój biznes, musi jednak przejść wcześniejsze szkolenie. Jeśli firma upadnie przed upływem roku, trzeba zwrócić urzędowi pieniądze. Jak informuje dyrektor Dąbrowski, w naszym powiecie taka sytuacja nie miała jeszcze miejsca. Osobom ubiegającym się o dotacje nie brak też pomysłów na biznes. Często zamierzają oni świadczyć usługi fotograficzne, graficzne, prowadzić sprzedaż internetową, zakłady fryzjerskie, gabinety kosmetyczne, salony masażu czy fintess kluby. Zdarzają się i bardzo nietypowe pomysły.

- Kiedyś zgłosił się do nas pan zajmujący się odkrywaniem drzew genealogicznych. O dotację wystąpiła również tarocistka – mówi Jan Dąbrowski.

NAJGORZEJ W ŚWIĘTAJNIE, NAJLEPIEJ W SZCZYTNIE

Największe natężenie bezrobocia w ubiegłym roku odnotowano w gminie Świętajno. Tylko trochę lepiej wyglądała sytuacja w gminach Jedwabno i Dźwierzuty. Najmniejsze bezrobocie panuje natomiast w mieście Szczytnie oraz gminach Pasym i Wielbark. Takie dane cieszą burmistrz Danutę Górską.

- Jest to odzwierciedleniem tego, że nasze miasto się rozwija – mówi burmistrz. Jej zdaniem wpływ na to mają prowadzone w Szczytnie inwestycje.

- Wykonują je albo miejscowe przedsiębiorstwa, albo to one są podwykonawcami, dlatego część mieszkańców znajduje zatrudnienie. Według Danuty Górskiej, prowadzone inwestycje, takie jak np. zagospodarowanie brzegów jezior, pociągają za sobą powstawanie nowych miejsc pracy, choćby w branży turystycznej, czego dowodem są działające od niedawna lokale gastronomiczne w sąsiedztwie mniejszego z miejskich akwenów.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski