Mieszkańcy Linowa i Trelkowa nie chcą, aby funkcjonujące na ich terenie wysypisko znalazło się w wojewódzkim systemie zagospodarowania odpadów komunalnych. - Uszczęśliwiajcie innych, a nie nas – usłyszeli przedstawiciele olsztyńskiego Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi, który ma realizować zadanie.

Nie chcą wysypiska

ZAKŁAD BEZ DODATKOWEJ KWATERY

System gospodarowania odpadami na terenie województwa nie spełnia wymogów krajowych i unijnych. Stąd projekt budowy Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów, który ma uporządkować sprawy z tym związane na terenie 37 gmin. Przewiduje on budowę pięciu stacji przeładunkowych, dwóch zakładów zagospodarowania odpadów i jednej spalarni mającej funkcjonować w Olsztynie. Do niej miałoby trafiać docelowo 90% wszystkich śmieci „wyprodukowanych” w 37 gminach. Dla Linowa natomiast przewidziano rolę stacji przeładunkowej i zakładu zagospodarowania odpadów, w tym jednak bez możliwości budowy nowej kwatery.

Według pierwotnych planów, kwatera miała powstać, ale po proteście stowarzyszenia „Piękne Dąbrowy” odstąpiono od tego zamiaru. Pod wysypiskiem w Linowie znajduje się bowiem zbiornik wód podziemnych, a to uniemożliwia, w myśl nowych przepisów, lokalizację tego typu inwestycji.

Stacja przeładunkowa w Linowie przyjmowałaby odpady z ośmiu gmin. Tu byłyby one prasowane a następnie transportowane do spalarni w Olsztynie. Dzięki temu, jak wyliczono, pięciokrotnie niższe byłyby koszty transportu. Z kolei w ramach funkcjonowania Zakładu Zagospodarowania Odpadów powstałaby kompostownia pryzmowa dla odpadów zielonych.

W Linowie mieściłby się także punkt demontażu odpadów wielogabarytowych. Zwożony tu np. gruz budowlany byłby kruszony przez specjalne maszyny a następnie ponownie wykorzystywany w budownictwie. Znalazłby się też tu magazyn odpadów niebezpiecznych. Gromadzone w specjalnych kontenerach akumulatory, baterie czy farby, po ich zapełnieniu byłyby wywożone.

USZCZĘŚLIWIAJCIE TERAZ INNYCH

Projekt nie podoba się mieszkańcom Linowa. Dali temu wyraz w trakcie konsultacji przeprowadzonych w miniony piątek przez wykonawcę inwestycji, olsztyński Zakład Gospodarki Odpadami Komunalnymi.

- Nie chcemy, aby dalej zwożono tu śmieci, poszukajcie innego miejsca – domagała się jedna z mieszkanek. Jej znajoma powoływała się na bliskie sąsiedztwo gospodarstw domowych położonych na terenie sąsiadujących ze sobą wsi Linowa i Trelkowa: - My przez tyle lat mieliśmy tu wysypisko, uszczęśliwiajcie teraz innych.

W spotkaniu licznie uczestniczyli członkowie stowarzyszenia „Piękne Dąbrowy”. Pod ich adresem ze strony inwestora padło wiele komplementów za to, że wykazali niekompetencję projektantów, którzy pierwotnie planowali w Linowie budowę nowej kwatery. Ekolodzy nie dali jednak uśpić swej czujności. Ich nieufność do przedsięwzięcia wzmacnia postawa władz Szczytna, które do tej pory, mimo jednoznacznie negatywnej opinii eksperta hydrologii, nie odstąpiły od zamiaru budowy nowej kwatery dla potrzeb miejskich. Stowarzyszenie złożyło w tej sprawie protest do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

POCIĄG MOŻE ODJECHAĆ

Przedstawiciel inwestora Dariusz Sylwestrzak przekonywał, że tak naprawdę inwestycja służyć będzie mieszkańcom Linowa, gdyż docelowo funkcjonujące tu od lat składowisko zostanie zrekultywowane i zamknięte.

- Komfort życia tutaj ulegnie poprawie – zapewniał zgromadzonych Sylwestrzak. Gwarantował też, że funkcjonowanie kompostowni nie zwiększy uciążliwości wonnych, bo będzie ona napowietrzana. Z kolei funkcjonowanie stacji przeładunkowej, jak argumentował, spowoduje mniejsze opłaty za wywóz śmieci.

Zebranych to nie przekonało. W przeprowadzonym głosowaniu przeciw projektowi rozbudowy składowiska opowiedziało się 14 osób, a tylko 3 były za. Ci ostatni swoją decyzję tłumaczyli nadzieją na znalezienie pracy przy wysypisku.

Pracownicy ZGOK spotkają się z mieszkańcami Linowa jeszcze raz, licząc, że uda im się ostatecznie przekonać ich do planowanego przedsięwzięcia. Znalezienie innej lokalizacji praktycznie nie wchodzi w grę. Za Linowem przemawiają przede wszystkim liczne opracowania dotyczące gospodarki odpadami wykonane dla potrzeb gminy, powiatu, województwa czy rządu.

- Pociąg z 300 mln euro, które mamy otrzymać z unii na realizację projektu może nam odjechać, a wtedy będziemy musieli zapłacić kary za niedostosowanie się do unijnych wymagań – ostrzegał prezes ZGOK Ryszard Szymański.

Wartość zadania przekracza 520 mln. zł. Samorządy ze środków własnych wyłożą tylko 12%. Ponad połowę - 56% stanowić mają środki unijne, a 32% kredyty dofinansowane przez fundusz ochrony środowiska.

(o)/fot. A. Olszewski