Rozbestwieni wandale do dewastowanych znaków drogowych, parkowych ławek czy ulicznych koszy na śmieci, włączyli nowe obiekty. Są nimi plastikowe pojemniki służące do segregacji odpadków. Od chwili wdrożenia selekcji nie ma nieomal miesiąca, aby któreś z tych urządzeń nie stanęło w płomieniach.

Pojemniki w ogniu

Z obserwacji pracowników Zakładu Usług Komunalnych, który ma pod swoją pieczą m. in. pojemniki zwane popularnie „dzwonami”, nie ma konkretnych dni czy miesięcy w których nasilałyby się te wandalskie czyny. Są mniej więcej równo rozłożone w ciągu roku, a jedno co jest charakterystyczne, to późnonocne godziny ich dokonania. Od czasu wprowadzenia w naszym mieście segregacji śmieci, któremu towarzyszyło rozstawienie kolorowych plastikowych pojemników, czyli od 2004 r. do końca 2007 r. szczycieński ZUK stracił ich 27 sztuk. Trzynaście niebieskich (na papier), sześć zielonych (na szkło) i osiem żółtych (na plastik). Nie zniszczyły się oczywiście same, a wskutek podpalenia. Tylko w jednym przypadku pojemnik został unicestwiony przez nieostrożnego kierowcę ciężarowego samochodu. Obecnie na terenie miasta rozstawionych jest 123 pojemników tworzących 41 grup.

- Według producenta pojemniki typu „dzwon” cechują się wysoką ognioodpornością, ale jeśli płomienie wewnątrz się rozbuchają, nic ich nie powstrzyma i strawią pojemnik nieomal do cna - mówi „Kurkowi” Stanisław Kurbat, kierownik działu oczyszczania ZUK Szczytno.

ZMINIMALIZOWAĆ STRATY

W początkowej fazie wprowadzania segregacji odpadków ZUK, nie mając w tej kwestii większego doświadczenia, ustawiał pojemniki blisko siebie w grupach po trzy sztuki (do segregacji odpadków papierowych, szklanych i plastikowych). Niestety, zbyt ciasne ich

ustawienie spowodowało, że kiedy wandale podpalali ten zawierający odpadki papierowe, zapalały się i sąsiednie. Obecnie pracownicy zakładu bogatsi o to doświadczenie, już takich błędów nie popełniają. „Dzwony”, choć nadal ustawiane są w grupach, to na tyle daleko jeden od drugiego, aby wykluczyć możliwość przerzutu ognia. Starają się też uczulać straż miejską, aby w trakcie patroli zwracała uwagę na pojemniki.

- To jest właściwie wszystko, co możemy zrobić, by zminimalizować starty - mówi „Kurkowi” Stanisław Kurbat.

Jak dodaje, zasadzek na wandali ZUK nie urządzi, zbyt mało ma pracowników. Miasto jest niby monitorowane, a ponadto, co podkreśla nasz rozmówca, każdy przypadek zniszczenia „dzwonów” zgłaszany zostaje policji. Jadnak jak dotąd nie schwytano żadnego sprawcy. Policyjne dokumenty, które otrzymuje ZUK, zwykle kończą się jednym i tym samym stwierdzeniem:

Postanowiono odmówić wszczęcia dochodzenia (-) w sprawie zniszczenia mienia poprzez podpalenie (-) wobec stwierdzenia, iż brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czymu.

SZACOWANIE STRAT

Pojedynczy pojemnik typu „dzwon” kosztuje ok. 1 000 zł. Roczne, jak dotąd straty, sięgają kwoty ok. 8 000 zł. Ponosi je Urząd Miejski, który takie urządzenia zakupuje. Część kosztów jest odzyskiwana od ubezpieczyciela, ale jak wiadomo, sumy te stanowią tylko ułamek pierwotnej wartości pojemnika. W porównaniu do innych start powodowanych przez wandali, np. niszczenia znaków drogowych, które kosztuje miasto rocznie ok. 16 tys. zł, nie jest to katastrofalnie dużo. Nie znaczy jednak, że można bagatelizować problem. Stąd apel do mieszkańców Szczytna, aby w razie czego interweniowali, powiadamiając właściwe organy.

Miejscowy Zakład Usług Komunalnych ma pod swoją pieczą także mniejsze, uliczne kosze na śmieci, zwane w pracowniczym żargonie śmietniczkami. W odróżnieniu od nowych parkowych, te stojące obok kolistych ławeczek są na razie omijane przez wandali. Wyżywają się oni na starych. Kilka dni temu wyrwali betonowy pojemnik stojący przy ul. Lanca i wtoczyli go na jezdnię, stwarzając poważne niebezpiecznstwo dla ruchu kołowego.

Marek J.Plitt/Fot. M.J.Plitt